"Nasz związek opierał się głównie na seksie" [ŚWIADECTWO]
Gdybym wtedy umarł to nie chciałem wybrać ani Boga ani szatana, bo czułem się oszukany przez jednego jak i drugiego. Czułem jakby pół piekła się na mnie zwaliło i wmawiało mi różne nieprawdziwe rzeczy dotyczące Boga.
W wieku 19 lat moja historia zaczyna się od poznania dziewczyny, w moim mniemaniu najpiękniejszej i tej jedynej. W naszym związku, jeśli relację trzymiesięczną można tak nazwać, nie brakowało niczego, przede wszystkim zbliżeń seksualnych, bo na tym głównie opierał się nasz związek.
Po trzech miesiącach ta jedyna zostawiła mnie dla innego, a ja miałem pretensje do Boga o to, że mi ją zabrał.
Wtedy myślałem, że nic złego nie robię, przecież spowiadałem się ze współżycia w konfesjonale, więc wszystko powinno być okej. Na jednej z niedzielnych Mszy pytałem Boga, dlaczego ja muszę przez to przechodzić, dlaczego sprawił, że cierpię.
Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi od Boga, dlatego postanowiłem sobie, że już nikt nigdy mnie nie skrzywdzi. Długo z tym walczyłem, ale po jakimś czasie moje serce stało się zimne, niewrażliwe na cudzą krzywdę, liczyłem się tylko ja i moje szczęście.
I w tym momencie szatan podsunął mi "szczęście", które miało mnie zaspokoić, które dawało mi złudne poczucie bezpieczeństwa (bo nikt mnie nie skrzywdzi), które miało wypełnić lukę po ukochanej. Była to pornografia, a z czasem doszła do tego masturbacja. W moim mniemaniu nikogo nie krzywdziłem, bo nikt o tym nie wiedział, a filmy dla dorosłych przecież każdy w moim wieku ogląda.
Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że krzywdziłem przede wszystkim siebie, tylko tego nie dostrzegałem. Spowiadałem się z tych grzechów, ale, tak jak wcześniej, nie widziałem w tym nic złego. Można powiedzieć, że to jakiś absurd, skoro się z tego spowiadałem, a nie widziałem nic w tym złego, ale tak było.
Trwałem w tych ciężkich grzechach bodajże trzy lata, kiedy to coraz częściej sięgałem po tego typu filmy i zaspokajałem swoje potrzeby seksualne. Alkohol, w tamtym czasie interesowały mnie też zjawiska paranormalne, filmy science fiction itp. Był również moment w moim życiu, że wierzyłem, że istnieje Ufo, a nie wierzyłem w istnienie Boga.
Chciałem również wypisać się z Kościoła, bo chodziłem tam tylko dlatego, że rodzice mnie tak nauczyli, a nie widziałem tam nic z Boga. Na szczęście przeważyły względy czysto ekonomiczne, bo pomyślałem, że kiedyś może poznam dziewczynę, która będzie chciała wziąć ślub kościelny i taki "papier" mi się po prostu przyda.
W międzyczasie poznałem kolejną, jeszcze piękniejszą niż ostatnia dziewczynę, dla której straciłem głowę i dla której postanowiłem coś zmienić w swoim życiu. Chciałem zerwać z tym, co uważałem za szczęście, z pornografią i onanizmem. Okazało się jednak, że upadki zdarzają się coraz częściej (kulminacja to do 3 razy w tygodniu).
Wtedy zrozumiałem, że sam nie dam rady, że to jest już nałóg, a wstydziłem się prosić kogokolwiek o pomoc. Na mojej skrzynce mailowej znalazłem wiadomość od Bartka. Nie wiem skąd miał mojego maila.
Na podstawie Ewangelii Św. Jana wytłumaczył mi wiele kwestii dotyczących wiary i nakierował mnie na modlitwę o uwolnienie po której nic nie poczułem, żadnego działania Boga, ale śmiem stwierdzić, że to sam Bóg zesłał mi tego człowieka, by przyprowadził mnie do Jezusa, mojego Pana, Zbawiciela, a przede wszystkim przyjaciela.
Od tego czasu moje życie zaczęło nabierać sensu, miałem ochotę żyć. Upadki zdarzały się coraz rzadziej, a po każdym z nich miałem ogromne wyrzuty sumienia. Do spowiedzi zacząłem chodzić coraz częściej, ale szatan nie miał zamiaru wypuścić mnie z rąk.
Pewnego dnia wróciłem z pracy, położyłem się na łóżku i gdybym wtedy umarł to nie chciałem wybrać ani Boga ani szatana, bo czułem się oszukany przez jednego jak i drugiego. Czułem jakby pół piekła się na mnie zwaliło i wmawiało mi różne nieprawdziwe rzeczy dotyczące Boga.
W tamtym czasie miałem zwyczaj odmawiania z mamą codziennie koronki do Bożego miłosierdzia, mama płakała odmawiając koronkę i prosząc Jezusa o pomoc dla mnie, a ja dopiero w połowie koronki byłem w stanie podnieść się z łóżka i dokończyć z mamą modlitwę.
W procesie mojego nawrócenia dużą rolę odgrywały kazania o. Adama Szustaka i ks. Piotra Pawlukiewicza. To dzięki nim poznawałem jaki jest Jezus, jak bardzo mnie kocha oraz, że moja przeszłość jest dla niego nieważna, że została wliczona w koszta mojego zbawienia ponad 2000 lat temu.
Wiem, że nigdy nie będę w stanie mu wynagrodzić tego jak wielką łaskę i miłosierdzie mi okazał, wyrywając mnie z grzechu, w którym tkwiłem przez kilka lat a On to zrobił z miłości do mnie i potrzebował "jedynie" mojego pozwolenia, by wejść w moje życie i wszystko naprawić.
Chwała Panu!
Skomentuj artykuł